Od kąt wiedziałem o tym fakcie co chwilę w mojej głowie przewijała się czajka. Wiadome było, że wyprawa jest niemożliwa 9 maja z powodu Rajdu Ptasiarzy, w którym brałem udział wraz z Radkiem, Pawłem i Marcinem, jako drużyna ROBI WILIAMS JAJKO TEAM. 10 maja też był raczej nie możliwy ze względu na zmęczenie i kilka spraw rodzinnych, ale 11 maja były wręcz idealnym dniem gdyby nie......... szkoła. Dla taty nie było problemem zwolnić mnie, ale z mamą to już całkiem inna sprawa. Prosiłem, błagałem, płakałem jej w ramię, ale mama patrząc na mnie zabójczym wzrokiem przemieniła swoje serce w skałę i żaden argument do niej nie docierał.
Przyszedł 11 maja. Cenne dni mijały, czajka siedziała, a niesamowita okazja uciekała.
Siedząc na historii postanowiłem wysłać mamie serie 7 bardzo dobitnych smsów zwracając się z prośbą, aby pozwoliła mi jeszcze dziś jechać na czajkę. Niestety moja bardzo (nie)moblina mamusia raczyła odpisać swojemu prawdopodobnie jedynemu synowi dopiero po godzinie zadając mi jedno pytanie, na które odpowiedziałem chyba dobrze, ponieważ odpisała mi jednym słowem "Jedź".
Myślałem, na tej lekcji, że umrę ze szczęścia. Szybka konsultacja z tatą, wyjaśnienie Pani wicedyrektor powodu dzięki, któremu otrzymałem zwolnienie i razem z tatą ruszamy do Żukowa.
Nasza trasa to prawie 500km i 5h jazdy, ponieważ wyjeżdżając o 12:30 prawie idealnie o 17:30 byliśmy na miejscu. Po drodze jeden postój na tankowanie i jeden na obserwacje kani rudej.
A tak po za tym jedynym wartym wymienienia gatunkiem z trasy był trzmielojad.
Ale tak naprawdę nie miał on dziś żadnego znaczenia. Tak jak już napisałem o 17:30 dojeżdżamy z tatą na miejsce. Podchodzimy do stawu, ale niestety jedyne co rzuca nam się w oczy to kilka łęczaków, krwawodziób, śmieszki, przelatująca czapla siwa i osoba ukryta pod siatką maskującą. Słyszymy buczenie bąka i brzęczenie brzęczki, obserwujemy trznadle, pliszki żółte, ale tego jednego najważniejszego ptaka nie ma. Mija kilka minut i nagle widzimy stado Około 60 łęczaków zrywających się do lotu. Od razu skacze nam ciśnienie i przeglądamy lornetkami to stado szukając naszego rodzynka, którego nie dostrzegamy, ale mija kilka sekund i nagle tata mówi mi żeby zobaczył co leci zraz nad trzcinami. Od razu po namierzeniu ptaka głośno powiedziałem tacie, że w naszą stronę leci właśnie czajka stepowa!!! Ptak po chwili siada na zbiorniku, który właśnie obserwowaliśmy, więc teraz mogliśmy napatrzeć się na nią do woli!
Czajka zupełnie oczarowała nas swoją elegancją i pięknością mimo stonowanych kolorów, które bardzo pasowały do jej intensywnie żółtych nóg.
Kiedy minęła już godzina od przylotu ptaszka postanowiliśmy z tatą zacząć naszą drogę powrotną do domu, ale teraz już nie cali w nerwach i stresie, czy azjatycki gość będzie czy może już nie, tylko przepełnieni szczęściem i z wielkimi uśmiechami, które nie zeszły nam przez całą drogę, a mi nawet teraz, kiedy jest 2 w nocy a ja właśnie kończę pisać post.
Chyba ostatnią rzeczą jaką mogę tu dodać to WIELKIE PODZIĘKOWANIA dla MOJEGO TATUSIA, który poświęcił dziś dla mnie cały dzień i dzielnie walczył z kierownicą przez blisko 1000km. A, więc tato dziękuje Ci bardzo!!!
ps) Mamie też trochę dziękuje bo gdyby się nie zgodziła to nic by z tego nie było, ale mimo wszystko negocjacje z nią kosztowały mnie wiele nerwów i mam nadzieje, że następnym razem zgodzi się szybciej.... :D
Po prostu przepiękna... |
Czajka stepowa / Vanellus leucurus |
Wojtuś z kilometrami troszkę przesadziłeś wyszło o 80 mniej.
OdpowiedzUsuńA po drugie nie podałeś jeszcze jednej ważnej informacji z tego dnia .
Że zostaliście zwycięzcami Rajdu Ptasiarzy.
Gratulacje - za jedno i drugie.
Na to przyjdzie czas w nastepnym poście tatuś! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję czajki stepowej;0
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo! :)
OdpowiedzUsuńMusisz cos zrobić z tym czasem który pokazuje.
OdpowiedzUsuńJakaś inna strefa czasowa.
Gratulacje!:)
OdpowiedzUsuńDziękuje! :)
OdpowiedzUsuń