niedziela, 13 września 2015

Błotniak stepowy z Zabłota...

Zmęczony pierwszym, ale już bardzo wymagającym tygodniem w liceum postanowiłem, że niedzielę spędzę w domu z najbliższymi. Wszystko było tak jak planowałem. Sielankowa niedziela była dniem spokoju i wyciszenia, ale wszystko się zmieniło po jednym telefonie. Zadzwonił Radziu i zapytał mnie, czy wybieram się z nim do Zabłota na błotniaka stepowego, którego widziano dziś rano.
Oczywiście nie namyślając się ani chwile powiedziałem, że jadę! Dzień już nie wyglądał tak jak planowałem. Był dużo lepszy!!!
Z uśmiechem na twarzy przygotowałem sprzęt, poczekałem na Radka i pojechaliśmy. Droga minęła mi bardzo szybko, więc zanim się zorientowałem byliśmy na miejscu.
Od razu wjeżdżając na pola zauważyliśmy błotniaka stawowego, myszołowa i kobczyka.
Kawałek dalej w polu stało kilku ptasiarzy z lunetami, więc postanowiliśmy do nich podjechać. Przywitaliśmy się i od razu zapytaliśmy, czy widzieli błotniaka stepowego. Odpowiedzieli, że widzieli ptaka 5 minut temu lecącego w stronę innej wsi. Lekko zestresowani zadaliśmy sobie pytanie, a dokładnie Radziu czy było warto jeść w maku? Pytanie pozostawiliśmy bez odpowiedzi, ale nie na długo, ponieważ w oddali zauważyliśmy ptaka! Jest! Błotniak stepowy! Piękny dorosły samiec. Obserwowaliśmy go prawię półtorej godziny, przeplatając naszą obserwacje 4 kobczykami, białorzytką, przepiórką, myszołowami i pustułkami.
Teraz przypominając sobie nasze pytanie Radek śmiało odpowiedział, że było warto sobie zjeść.

Jako dowód naszej obserwacji kilka zdjęć głównego bohatera...





Teraz z Radkiem nie pozostało nam nic innego jak zbić pionę. Wsiąść do samochodu i w pełnym szczęściu wrócić do domu. :)

1 komentarz: