poniedziałek, 19 maja 2014

Kontrola

Jeszcze dziś postanowiłem wybrać się na pole niedaleko domu sprawdzić, czy jest para gąsiorków z tamtego roku. Niestety nie było tych pięknych dzierzb. Za to udało mi się znaleźć Strumieniówkę(druga obserwacja w życiu, pierwsza 2 dni wcześniej). Naprawdę nie myślałem, że w takim miejscu uda mi się znaleźć taki gatunek. Po za tym kilka cierniówek, sójek i dużo kleszczy!!




Strumieniówka(Locustella fluviatilis), oby nie znikła jak gąsiorki..

Ciekawe ile tu jeszcze, ptaków do odkrycia

Poniedziałkowe dziczenie

18 maja Radek Gwóźdź powiedział mi, że jeśli chcę i mam czas mogę z Nim jutro jechać na wydrzyki ostrosterne do Okołowic. Strasznie się ucieszyłem z takiej propozycji!! Jak już się domyślacie, od razu napisałem, że z chęcią pojadę!
19 maja 8:05 wyjeżdżamy. W drodze na miejsce przypływ nowych informacji od Radka, a z ptasich dudek, kukułka, pustułka, potrzeszcz, skowronek i jeszcze kilka innych.
Dojechaliśmy na miejsce. Pierwszymi ptakami jakie rzuciły Nam się w oczy były 2 siewnice(druga obserwacja w życiu). Idąc dalej spotkaliśmy bociana czarnego, sieweczkę obrożną, płaskonosa, cyrankę, błotniaka stawowego...., aż nagle ukazał nam się piękny samiec dziwoni!! Nawet Radek wyjął aparat, żeby zrobić kilka zdjęć. Po krótkiej sesji fotograficznej poszliśmy już w stronę samochodu.
Wydrzyków może nie było, ale ja jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu. Głównie, dlatego, że Radek zabrał mnie ze sobą.

Siewnice


Bocian czarny


Dziwonia, pierwsza obserwacja w terenie
Krowa posiada numer 7194, jak by ktoś, kiedyś odczytał niech da znać :)


wtorek, 13 maja 2014

Dzierzba czarnoczelna

Dziś, 13 maja, kiedy jak każdego dnia wróciłem do domu po szkole pierwsze co zrobiłem, to poszedłem po telefon, którego zapomniałem dziś zabrać do szkoły(chyba pierwszy raz).
Odblokowałem telefon i zobaczyłem 3 esemesy o wykryciu dzierzby czarnoczelnej w Żorach. Od razu zadzwoniłem do taty, który po krótkim namawianiu powiedział, że przyjedzie po mnie za 30 minut i pojedziemy. Strasznie podniecony całą sytuacją przygotowałem sprzęt i nie mogłem się doczekać, aż tata przyjedzie.
Zawożąc po drodze siostrę na trening dojechaliśmy na miejsce, gdzie spotkaliśmy już tylko jednego Pana, który przyjechał chwilę przed Nami. Po chwili szukaliśmy ptaka już w czwórkę, ponieważ przyjechał brat odkrywcy ptaka, Grzegorz Sojka.
Szukamy, szukamy, aż nagle mój tata lekko podniesionym głosem mówi, że ptak jest tam na ogrodzeniu, wskazując to miejsce palcem. Jedno spojrzenie przez lornetkę i od razu widzę dzierzbę!!
Po chwili już z uśmiechem na twarzy zrobiłem kilka pamiątkowych zdjęć.




Dzierzba czarnoczelna( Lanius minor), Żory





Dzierzbę obserwowaliśmy do póki naszej uwagi nie odwróciła sieweczka rzeczna.

Sieweczka rzeczna( Charadrius dubius), Żory


A nam sam koniec młody wróbelek.



sobota, 10 maja 2014

Turawa

9 maja, razem z tatą planujemy wyjazd na Turawę. Głównym celem są 2 warzęchy. Tata wykonał telefon do Tomka Tańczuka, który dokładnie powiedział nam, gdzie mam szukać ptaków i przy okazji, gdzie rozglądać się za marchewami.
10 maja, wstajemy z tatą o 3 pakujemy samochód i jedziemy. Przed samą Turawą taka ulewa, że masakra. Mama znów wykrakała! Dojeżdżamy na miejsce i spotykamy Grzegorza Sobczaka wraz z żoną. Wychodzimy z samochodu jeszcze jak pada i w 4 szukamy warzęch. Niestety ptaków dziś już nie ma. Grzegorz z żoną już pojechali, a my z tatą jeszcze postanowiliśmy porozglądać się za czymś ciekawym. Decyzja okazała się rewelacyjna! Udało nam się wypatrzeć sieweczkę obrożną, czaple nadobną, 2 biegusy zmienne, bataliony, gęś tybetańską( tą widział też Grzegorz z żoną) i jak dla mnie ptak dnia - SZABLODZIOBA!!!
Ogólnie tego dnia na Turawie z tatą widzieliśmy ponad 50 gatunków.

Dokumentacja fotograficzna:

Czapla nadobna
Czapla nadobna zrywająca się do lotu
i poleciała

Gęś tybetańska
Szablodziób
Jeszcze taka śliczna kląskawka
No i jedziemy

piątek, 2 maja 2014

Mornelowe przygody

2 maja po popołudniu, kiedy zaczęliśmy z rodzicami planować drogę powrotną do domu pojawiła się duża szansa podjechać na mornele, o których poinformował Nas Maciek 28 kwietnia. Nie wiedziałem, czy ptaki cały czas są w tym miejscu, ale nie miałem nic do stracenia.
Jeszcze w Białowieży pożegnaliśmy się z Maćkiem, Martą, Adasiem i Olą. Tego samego dnia Maciek po popołudniu miał się tam wybrać, a my z racji tego, że będziemy tam pierwsi mieliśmy mu dać znać jak nam poszło.
Dojechaliśmy na miejsce i ja się lekko załamałem, ponieważ jeszcze nigdy nie widziałem tak wielkiego zaoranego pola... Zrobiliśmy, króciutki spacerek i postanowiłem zadzwonić do Darka, który był tu 3 dni temu i widział ptaki. Powiedział po prostu, że trzeba wejść na pole bo inaczej nie ma szans. Według wskazówki poszliśmy do samochodu, ja założyłem gumiaki, tata zmienił buty i już mieliśmy ruszać, kiedy postanowiłem zdzwonić do Maćka. Po, krótkiej rozmowie okazało się, że będzie na miejscu za kilka minut.
Nie minęło 5 minut i Maciek był już z Nami.


Jedzie Maciek, nasze szanse rosną!

W tym momencie w trójkę ruszyliśmy na mornelowe pole.
Po przejściu pewnego dystansu zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy przeglądać pole, dlatego, że nic nie objawiło się naszym oczom poszliśmy dalej i nagle przed Nami zerwało się stadko 7 MORNELI(lifer)!!!!
Ja jako jedyny miałem aparat pod ręką i udało mi się zrobić wręcz fenomenalne zdjęcie, z którego zadowolony byłby nawet najwybredniejszy fotograf. Nie mógłbym Wam go nie pokazać, dlatego pod spodem umieszczam Mojej fotograficznie największe osiągnięcie!

Pierwsze Mornele w życiu!


Tak, więc po odlocie mornele zatoczyły kółko nad polem i znudzone lataniem usiadły, gdzieś na jego wielkiej powierzchni. W celu wykonania innej dokumentacji postanowiliśmy się lekko rozejść i odszukać ptaki. Ja teraz już z uśmiechem na twarzy i oddychając spokojnie i stabilnie szukałem ptaków.


W poszukiwaniu morneli


W międzyczasie widzieliśmy błotniaka łąkowego. Nagle za jednego z wzniesień słyszę ciche Wojtuś,
Maciek, Wojtuś......... Razem z Maćkiem ruszyliśmy w stronę taty, kiedy tylko doszliśmy zauważyliśmy ptaki. Tata z lunetą został na miejscu, a my powoli zbliżaliśmy się do ptaków robiąc przy tym całe serie zdjęć( co do serii zdjęć robiłem je tylko ja, ponieważ Maciek, który bardzo lubi lekki stres zapomniał zgrać zdjęć na kartę i zostało mu tylko 20 zdjęć!) Mimo wszystko zbliżaliśmy się do ptaków i, kiedy podeszliśmy na około 25 metrów Maciek siadł na ziemi, a ja po chwili zrobiłem to samo. Siedzieliśmy w bezruchu. Ptaki jak by Nas nie widziały, spokojnie podążając w Naszą stronę żerowały na polu. W pewnym momencie, były tak blisko, że ja byłem w szoku. Nie wiem jak długo siedzieliśmy na polu, ponieważ w tym momencie czas się dla Nas zatrzymał. Nadszedł ten moment, w którym ptaki skończyły współpracę i postanowiły odlecieć na zasłużony odpoczynek od dźwięku migawki, który w moim aparacie był powtarzany 643 razy.
Ptaki odleciał, my przybiliśmy piątki i ja wybuchałem euforią radości, nie wiem, dlaczego akurat po mornelach to wyszło Samo z siebie! :)
Doszliśmy do samochodu, zmieniliśmy buty, dopiero teraz pożegnaliśmy się z Maćkiem i wszyscy pojechaliśmy w swoją stronę przepełnieni szczęściem i radością.
Nie ukrywam często w tych wszystkich ptasich myślach pojawiały się mornele i miałem pomysł je kiedyś zobaczyć, ale nigdy nie myślałem, że stanie się to tak szybko! :)

Oto kilka zdjęć z tej przygody!

Mornel(Eudromias morinellus), Orla



Tak jak napisałem ptaki sobie spokojnie żerowały



Mam nadzieje, że będę kiedyś jeszcze w tak bliskim kontakcie z mornelami

Ostatnie zdjęcie i ostatnie chwilę w towarzystwie tej siódemki
Cała ta przygoda miała miejsce w........


ps) dla mnie i taty 1 obserwacja w życiu,a dla Maćka dopiero\aż trzecia dla mnie jest to podkreślenie rzadkości tych pięknych siewkowców